niedziela, 15 grudnia 2013

Zbitki myśli : Sercem czy rozumem?

Jestem w domu, dawnym domu, z dala od Szwajcarii.
Od stycznia zaczynam prawdziwe, dorosłe życie. Wydawałoby się, że nareszcie. Że to takie cudowne, być na swoim. Inaczej. Swoje mieszkanie, w którym jesteś sama. Sama...zawsze, a nie od czasu do czasu. To takie trudne dla mnie wszystko. Wydawało mi się, że porzucenie tego wszystkiego, swojej całej przeszłości będzie łatwe. Zamknąć kolejny rozdział w swoim życiu i żyć dalej, inaczej, lepiej. Ale czy tak naprawdę się da?
Nie chcę się cofać, co było minęło. Wszystkie relacje, które nie przetrwały. Ludzie, o których już nie myślę, albo przynajmniej staram się nie rozpamiętywać...porażek, albo po prostu zapomnieć... nie mieć żadnych wspomnień. Zacząć od nowa? Budować wszystko od początku, każdą znajomość, przyjaźń. Chcę być cierpliwa i wierzyć, że to wszystko się da. Im dłużej myślę o tym wszystkim, zdaję sobie sprawę, że strasznie tęsknię za wieloma rzeczami. A może po prostu nie znam jeszcze miejsca w którym jestem. Tyle rzeczy chcę zrobić. Nie chcę już dłużej marnować swojego życia!!!
Tęsknię za ludźmi, których kiedyś miałam koło siebie, ale i za tymi, którzy byli mi prawie obcy. Tęsknie za Uwielbieniem, miejscem, w którym mogłam i chciałam zostać na zawsze. Uwielbiać, wtedy tylko tego potrzebowałam!

Gdzie tutaj jest to moje miejsce? Oni są tacy zimni.... nie wiem czy potrafią tak kochać, tak uwielbiać. Czy zawsze będę czuć się pomiędzy nimi taka obca, inna?

Od stycznia zaczynam pracę w prywatnym szpitalu. Wiem, że to miejsce dostałam od Niego. Ludzie bardzo dobrze mnie przyjęli, przełożona wydaje się, tak podobną kobietą do mnie.
Od razu znalazłyśmy nić porozumienia. Mamy podobne myślenie, spostrzeganie świata i przede wszystkim rozumie bardzo dobrze moją sytuację. Sama kiedyś była w wielu miejscach, pracowała w obcych krajach, musiała posługiwać się obcym językiem. A co jest dla mnie najbardziej istotne, pracowała też w Afryce! Wiem, że chcę pracować w miejscu, w którym będę mieć wsparcie. Boję się, bardzo. To nie jest jakaś tam zwykła praca za granicą. Nie zbieram żadnych warzyw, owoców. Nie pracuję też w sklepie, gdzie jedyną szkodę jaką mogę zrobić, to pomylić się w liczeniu towaru lub po prostu źle zrozumieć klienta.

Będę pracować w szpitalu, jako pielęgniarka. Na odpowiedzialnym stanowisku, odpowiedzialna za swoich pacjentów, za których tylko wyłącznie ja odpowiadam. Więc cieszy mnie to, że to właśnie od niej słyszałam, że mam potencjał i bardzo zależy jej, żebym pracowała w jej zespole. Takie słowa są miłe, a na pewno motywujące. Więc będę się starać jeszcze bardziej niż zawsze.

Ta sytuacja, ta możliwość rozwoju, poznawania czegoś nowego sprawia, że chcę tam wracać. Pomimo wielkiego lęku. Bo przecież długo zastanawiałam się nad wyjazdem i pracą za granicą.
W pewnym sensie właśnie o tym marzyłam. ….

Ale co znaczy marzyć? I co marzenia mają wspólnego z miłością? Z poświęceniem się dla drugiej osoby? Czym jest poświęcenie w ogóle?


Zastanawiam się czy wiem naprawdę co znaczy kochać? Czy pokochałam kiedyś kogoś tak naprawdę? Aż tak mocno żeby dla niego zrezygnować z marzeń? Bo przecież marzę nie tylko o rozwoju i spełnieniu w pracy. Najlepiej gdybym mogła to wszystko połączyć. Tyle marzeń.







….. wrócić do domu, kiedy ktoś w nim czeka. Ktoś kto kocha, bo wiesz, czujesz to. I Ty kochasz. Chcesz wrócić do domu, najszybciej. Praca, jest i zawsze będzie. Ale ona nie stanowi wyznacznika w moim życiu, nie będzie.

Czy warto czasem zaryzykować? Porzucić wszystko i wrócić?
Boże! Dlaczego nie może być prościej! Po prostu. Jak wielu innych, którzy spotykają się w odpowiednim momencie swojego życia.

Ktoś powiedział, że powinnam słuchać serca. A kiedy serce zawodzi? Wiele razy zawodziło, było głupie. A teraz, za wiele przeszło. Posklejane, ledwo się trzyma. Boi się. BOI SIĘ!!!

Zbudowałam dla niego mur, ochronny. Teraz ma czas na wzmocnienie.
A ja współpracuję z mózgiem. On mówi, że trzeba się skupić na sobie. Na swoim szczęściu, ale zależnym ode mnie. Zatem rozwój, spełnianie marzeń, które mogę spełnić... sama, nie zależna od nikogo.



…. na razie nie chcę wracać szybko do domu. Obecnie lubię pracować.

środa, 6 listopada 2013

Azyl

 Co mam powiedzieć o życiu?

Zaskakuje, zmienia człowieka i światopogląd. Nie wrócę już do tego, jaka byłam. Czy jestem taka jaka chciałam być? Lepsza, mądrzejsza?

Jestem starsza. Inna, zmieniona przez okoliczności. Ale czy taka jaka chcę być?
Nie. Wiem, że kształtowanie mnie dopiero się zacznie. Doświadczenia, będą silniejsze. Muszą być. Musi być impuls, który zachęci mnie do zmiany.

Od marca zaczęłam swoją przygodę. Kolejną, ale tym bardziej trochę większą, może bardziej odważną. Plusem jest to, że ruszyłam z miejsca. Wyrwałam się z okropnej codzienności, która raz po raz niszczyła mnie od środka. Z drugiej strony, dopiero teraz zaczęłam poznawać prawdziwe życie, jakiego wcześniej nie miałam. Żyłam zakazami, tym co dobre i tym co złe. Co powinnam robić, a czego za wszelką cenę unikać. Starałam się, rzadko buntowałam. Przyzwoliłam na to, nie wiedząc nic o tym, co jest na „zewnątrz”. Kiedy udało mi się choć trochę wyjrzeć na „zewnątrz”. Wracałam szybko, złoszcząc się na swoją głupotę. Zamykałam się w sobie, coraz bardziej. Bardziej, kiedy na studiach, czułam, że do nich nie pasuje. Że gorsza...
Tylko nikt nigdy nie pytał, o to, jak ja się w tym wszystkim czuje. Nie pytał, dlaczego chcę się dostosować... Nie rozumiał. Najłatwiej wydawać o kimś opinię.

Hipokryta?

Zostawiłam to za sobą. Jakiś czas temu wyszłam ze swojej kryjówki przed światem. Walczyłam chwilę, ale w końcu wyszłam... Nie mam już azylu.

Czuję, że nie mogę już wrócić. Zamknięto drzwi do niego.

Wystraszyłam się tym światem. Nie jest tak, jak o nim mówiono. On niszczy, zabija ludzi. Więc chcę wrócić... do swojej kryjówki. Może zapukam mocniej? Przyjdzie ktoś mi otworzyć...

Boję się... codziennie zabierają mi, coś co było piękne... we mnie. Miłość. Wrażliwość. Empatia. Radość.
W zamian dostaje zawiść, zazdrość, ciągłe zamartwianie się... wszystkim i niczym jednocześnie...

Brak poczucia bezpieczeństwa i smutek. Tak opisałabym teraz coś, co kiedyś wydając się piękne i niedostępne... Zachęciło, do opuszczenia azylu, mojego zamkniętego pudełka. Chroniącego tego co najcenniejsze. Mnie. Mnie.


Co mam powiedzieć o życiu?  

wtorek, 27 sierpnia 2013

Początek...

... czy można zacząć wszystko od nowa? od początku, tak z zupełnie czystą kartą?
Doświadczenia i przeszłość zostawiają ślady jednak... nie jesteś już tym samym, tamtym połamanym może, a może tak szczęśliwym człowiekiem... wiem, że nie jestem już tą samą, jaką byłam. Ktoś powie - to dobrze. Dojrzewasz i dorastasz, więc nie jesteś już tą dziewczynką... Ale co w tym złego, być cały czas dzieckiem, gdzieś w głębi... czuć jak ono, przeżywać...

Nie patrzę już w tył...
Zaczęłam od nowa, niezupełnie... ale buduje siebie od początku...

Już nie stoję w miejscu, przeżywam i doświadczam...mieszkam, choć od niedawna, w miejscu, które z nadzieją, już niedługo, będę mogła nazwać domem. Swoim miejscem na Ziemi. Na razie niewiele mogę powiedzieć, jestem tu zbyt krótko. Czuję jednak, że zaczyna się coś nowego. To jest mój początek.